|
SK Cavallo - Stajnia Pauli SK Cavallo - Stajnia Pauli
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paula
Administrator
Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Sob 22:02, 11 Lis 2006 Temat postu: *Marina, klacz (wkkw) |
|
|
Cross
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Skoki
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Dresaż
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Imię: *Marina
Ksywa: Mania
Znaczenie imienia: pejzaż marynistyczny
Rasa: szlachetna półkrew
Matka: White Night, xx (SK Cavallo)
Ojciec: *Werk, hol (SK Cavallo)
Licencja klaczy hodowlanej: Posiada
Bonitacja: 79 pkt
Rodowód: Posiada
Paszport: Posiada
Wiek: 6 lat
Maść: kasztanowata
Odmiany: brak
Wysokość w kłębie: 166 cm
Pochodzenie: SK Cavallo
Ulubiony przysmak: marchewki
Lubi: zwiewać przed tym, który chce ją złapać
Nie lubi: samotności
Boi się: galopujących z naprzeciwka koni
Stan zdrowia: db
Kondycja: bdb
Kontuzje i przebyte choroby: brak
Szczepiony: tak (tężec, grypa, equine herpes virus, wścieklizna)
Odrobaczony: tak (pasożyty wewnętrzne i zewnętrzne)
Werkowany: tak
Kuty: na cztery nogi
Tarnikowane zęby: tak
Preferencje: ujeżdżenie (L-CC), skoki (LL-CC3), cross, hodowla
Opis:
Córka sportowej folblutki i ujeżdżeniowego holsztyna. Budowę odziedziczyła głównie po matce. Jest kobyłką w lekkim typie. Jest średnio zbudowana. Ma w miarę mocny, spadzisty zad, szeroką klatkę piersiową, dość długą i głęboką kłodę. Szyja jest w miarę krótka, kończyny długie. Chody obszerne i wydajne.
Marina to urocza klaczka, choć budową niestety nie zachwyca. Jest nieco przekorna - podskubuje lekko ząbkami, w porze karmienia kopie w drzwi, ściany lub po prostu w przestrzeń. Mimo wszystko jest bardzo przyjacielska. Bardzo lubi wyjazdy w teren, choć woli krótsze a bardziej intensywne treningi. Jest raczej typem konia dominującego zarówno na padoku, jak i pod siodłem. Ma swoje humorki i czasem bardzo dobitnie to okazuje. Na przykład kiedy nie ma ochoty na trening ujeżdżeniowy to będzie robiła wszystko, by go nie było lub by go zepsuć. Ale kiedy jest w humorze i kiedy czuje, że jeźdźcowi zależy to jest prześwietna. Bardzo lubi towarzystwo innych żywych istot, a przede wszystkim ludzi. Nie przepada za lonżami - bryka wtedy, dębuje, próbuje uciekać. Na rundach honorowych czasem ponosi, a zazwyczaj bryka. Na padoku zazwyczaj dużo się rusza. Trudno jest ją też złapać, bo uwielbia uciekać.
Marina to znakomita wkkwistka. Mimo, że budowa nieco ogranicza jej możliwości, to kobyłka jest kapitalna. Nie jest płochliwa i nie boi się ani dużych plakatów, ani głośnej muzyki, ani tłumów, ani wymyślnych przeszkód. Ma bardzo obszerne, a zarazem wydajne chody, które wbrew pozorom są całkiem wygodne. Jest bardzo dobrą dresażystką - chodzi konkursy do klasy CC. Jest bardzo przepuszczalna, łatwo się zbiera i podstawia. Na parkurze jest szybka i zwrotna. Doskonała do konkursów szybkościowych. Nie skacze niestety z wielkim zapasem ale stara się nie zrzucać. Na crossie również jest szybka, zwrotna i bardzo odważna. Najbardziej lubi przeszkody wodne i czesane. Bardzo dobrze reaguje na pomoce, nie trzeba na niej jeździć z batem. Nie powinna mieć również żadnych innych patentów - zarówno podczas pracy, jak i na lonży. Żadnych wypinaczy (ewentualnie pessoa), żadnych pelhamów, munsztuków (nie licząc konkursów ujeżdżeniowych klas C i CC), napierśników i wytoków.
sprzęt
Osiągnięcia:
*I miejsce w zawodach wkkw u Wirtualnej
[link widoczny dla zalogowanych]
* II miejsce w zawodach skokowych klasy C na WKK Palomino
[link widoczny dla zalogowanych]
* III miejsce w WKKW u Graffiti
* I miejsce WKKW klasy P u Arandy
* IV miejsce w wystawie kasztanów u Nandy
* III miejsce w skokach klasy LL u Misi i Roxsany
* III miejsce w dresażu (WKKW dla młodych koni) u Chrapki
* III miejsce w crossie (WKKW dla młodych koni) u Chrapki
* III miejsce w skokach klasy C na h. Zanzibar
* I miejsce w skokach (WKKW dla młodych koni) u Chrapki
* II miejsce w crossie easy u Marcepana
* II miejsce w ujeżdżeniu klasy CC na SK Pine Hollow
* I miejsce w skokach klasy CC2 na Hipodromie Okser
* I miejsce w skokach klasy CC3 u Camomili
* I miejsce w crossie easy u Camomilli
* I miejsce w wkkw klasy N u Camomilli
* I miejsce w wystawie klaczy z * styczna na konkursy-koniary
* I miejsce w crossie hard u Amy & Strawberry
* I miejsce w ujeżdżeniu klasy C na H. Rainbow
* I miejsce w skokach C na H.Feniks
* I miejsce w skokach C na H. Unicorn
=> => => 21
1 x IV miejsce
5 x III miejsce
3 x II miejsce
12 x I miejsce
~Nagrody~
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paula dnia Czw 10:19, 02 Wrz 2010, w całości zmieniany 22 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Paula
Administrator
Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 23:58, 24 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Rodzaj treningu: ujeżdżeniowy
Miejsce: [link widoczny dla zalogowanych]
Pogoda: słoneczna choć trochę ślisko
Godzina rozpoczęcia: 15:00
Czas: ok. 1,5 h
Takiej pogody jak dziś dawno nie było. Słońce przygrzewało cudownie oświetlając swymi rdzawymi promieniami całe przestrzenie. Aż chciało się pojechać gdzieś w teren. Jednak warunki pogodowe nie bardzo na to pozwalały, gdyż gdzieniegdzie pojawiały się rozległe i śliskie placki błocka. Postanowiłam więc pojechać na trening w teren. A dokładniej na czworobok na klif. Bronowali go dziś rano, więc podłoże nie powinno być takie tragiczne. Dziś z rozpiski wynikało, że mam wsiąść na Marinkę. Kobyłka stała w boksie i wąchała się przez kraty z Campiną. Na mój widok odczepiła się od koleżanki i podeszła do krat.
- Cześć Maniuchna! - przywitałam się z nią podając jej kawałek jabłka. Kobyłka chapnęła przysmak i schowała się do boksu. "Acha... Świetny humor" - pomyślałam sobie. Wlazłam do boksu z kilkoma szczotkami i zaczęłam czyścić kobyłkę. Po kilkunastu minutach klaczka była gotowa. Potem w miarę szybko się osiodłałyśmy (nie licząc jednego "przypadkowego" przydepnięcia na moją biedną stopę). Wyszłam z osiodłaną kobyłką przed stajnię, podciągnęłam popręg i wsiadłam. Czułam się cudownie - powietrze było rześkie, słońce ostre ale przyjemne... Zza rogu wyłonił się Michał burząc mi wyobrażenie świata.
- Na trening to się jedzie? - zerknął z ukosa.
- Jadę na klif. - odpowiedziałam. - Pewnie pękasz z zazdrości. - pokazałam mu język.
- Bynajmniej. Jestem wykończony. A na twoim miejscu nie cieszyłbym się tak. - zmrużył oczy do słońca. - Piękny mamy dzień. Szkoda, że będziesz musiała go po powrocie spędzić w biurze...
Nie słuchałam go dalej tylko dałam kobyłce łydkę i ruszyliśmy stępem. Słońce oświetlało piękne krajobrazy. Do klifu dojechałyśmy stępem rozkoszując się cudownym słońcem i czystym powietrzem. Na klifie było jeszcze wspanialej. Czułam jakieś dziwne ciążenie w gardle. Chyba ze wzruszenia... Było tak pięknie... Wszystko złote i pomarańczowe jak na jesień, a w oddali błękit niczym niewzruszonego morza... Cudnie... Kobyłka była już dobrze rozstępowana więc wjechałyśmy od razu na czworobok. Od razu zakłusowałam. Najpierw w żuci z ręki w kłusie na luźnej munsztukowej. Klaczka była na razie troszkę długa ale chętnie zeszła z nosem na dół. Następnie nabrałam wodze i zaczęłam działać wewnętrzną łydką i zewnętrzną ręką. Kobyłka powoli zaczynała się rozluźniać. Powyginałam ją troszkę w kłusie. Na razie żadnych elementów. Jedynie wolty, ósemki, dwie serpentyny, czasem najazdy na linię środkową, przekątne... Kiedy się troszkę rozkłusowała i rozluźniła poćwiczyłyśmy przejścia stęp-kłus, kłus-zatrzymanie-kłus, kłus-zatrzymanie-kłus. Przejścia wychodziły jej super. Rozluźniła się, podstawiła zada. Przejścia wychodziły bardzo płynne. Zrobiłyśmy dwa ciągi przez całą ujeżdżalnię. Kobyłka nie traciła impulsu (co czasem jej się zdarza) i ciągi wyszły bardzo dobre. Przeszłam więc na chwilkę do stępa. Znowu porozkoszowałam się słonecznymi promieniami muskającymi nas. Marina błyszczała jak rudy diamencik - słońce muskało jej już i tak błyszczącą sierść. Po chwili luźnego stępa zakłusowałam, a potem zagalopowałam. Teraz dopiero czułam się wspaniale - na wyniośle galopującym koniu w promieniach wiosennego słońca... Marzenie... Działałam jedynie dosiadem, wodze na lekkim kontakcie, wcierałam się w siodło, a Mania galopowała wyniośle, prawie w miejscu bosko zgnaszowana i podstawiona. Poklepałam ją w nagrodę. Po chwili galopu na obie strony z lotną zmianą nogi przy zmianie kierunku, zaczęłyśmy przejścia stęp-galop. Perfekcyjnie. Dojścia płynne, a samo przejście też było bardzo dobre. Potem na ścianie kilka dodań. Marinie nie trzeba było wielu sygnałów - wystarczyło wypchnięcie biodrem, lekka łydeczka i lekkie posłanie jej do przodu, a wyciągała galop ile tylko mogła. Troszkę gorzej wyglądało skrócenie (bo było nieco za długie) ale ogólnie bardzo mi się podobało. Na koniec galopów zrobiłyśmy sobie kilka ósemeczek ze zwykłymi i lotnymi zmianami w galopie. Szczególnie te drugie wykonywała perfekcyjnie. Potem przeszłam znów do stępa, by chwilę odpocząć. Po przerwie zagalopowałam ze stępa. Chciałam teraz zrobić jakieś lotne cykliczne. Na przekątnej zaczęłam od lotnych co trzy tępa. Mania wykonywała wszystko dobrze. Potem druga przekątna z lotnymi co dwa. I tutaj Maniek się wciągnął, bo wyrywał nieco do przodu i chciał wyprzedzać me sygnały.
- Jak żeś taka cwana, to teraz próbuj. - powiedziałam do kobyłki z zamiarem pojechania kolejnej przekątnej z lotnymi co tempo. Szczerze mówiąc wątpiłam czy nam się to uda. Wysiedziałam ją jednak na krótkiej przekątnej mocniej podstawiając - a nuż się jednak uda. I na przekątnej sruu z lotnymi. Łydki fruwały tylko przód - tył, tyłek troszkę unosiłam do góry obciążając odpowiednie strzemię. Ale Marina zrobiła siedem zmian co tempo. Pochwaliłam więc ją i przeszłam do kłusa. Na koniec chciałam od niej tylko kłusy wyciągnięte, a ponieważ i te robiła świetne nie chciałam jej więcej męczyć (choć chciałam jeszcze półpiruety poćwiczyć). Poklepałam ją tylko, dałam kilka kostek cukru i wróciłyśmy do stajni. A przez całą drogę czułam jak obie rwiemy się do galopu - złota łąka, promienne słońce, świeże powietrze... Ale nie... Trzymałam zarówno swoje, jak i jej pomysły na wodzy. Dojechałyśmy do stajni. Rozsiodłałam klaczkę, założyłam dereczkę i nagrodziłam kilkoma jabłkami. W drodze do siodlarni zaczepił mnie Michał:
- I jak tam przed robotą? - spytał.
- Po takim treningu mogę pracować nawet okrągłą dobę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|