Paula |
Wysłany: Sob 16:38, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
Rodzaj treningu: corssowy
Miejsce: cross
Pogoda: ciepła, słoneczna
Godzina rozpoczęcia: 12:00
Czas: ok. 1 h
Z kuferkiem w jednej łapie i jabłkiem w drugiej skierowałam się do boksu Turkusika. Holsztyn pastwił się nad żłobem, wylizując go jeszcze po śniadaniu ale kiedy tylko przyszłam podszedł zaciekawiony. Pogłaskałam go po chrapach, zdjęłam kantar z uwiązem i weszłam do boksu. Dałam ogierkowi jabłuszko, a kiedy zjadł założyłam mu kantar. Wyprowadziłam go przed boks i przywiązałam. Turek był cały zaklejony - widocznie wczoraj wieczorkiem był jeszcze na padoku. Kiedy jednak się uporałam z jego czyszczeniem poszłam po sprzęt. Kiedy wróciłam Turkus stał spokojnie odciążając jedną nogę. Założyłam mu ochraniacze, zarzuciłam zielony padzik na grzbiet, żel pod siodło i siodełko. Następnie zapięłam popręg z jednej strony, a potem założyłam mu ogłowie i wytok, przelożyłam popręg i dopięłam. Kiedy byliśmy gotowi wsiadłam i wyjechaliśmy ze stajni. Stępem na luźnej wodzy wyjechaliśmy z terenu stajni i skierowaliśmy się w stronę lasku. Nie chciałam jednak zbytnio skakać w lesie, a za laskiem na polance. Tuż przed laskiem zakłusowaliśmy. Przekłusowaliśmy ścieżkami, napotykając czasem jakiś ludzi (w tym zbieracza grzybów, który koniecznie chciał mi podarować wielkiego prawdziwka xD). Kiedy przejechaliśmy już las i wyjechaliśmy na jego drugą stronę przeszłam do stępa, aby odpocząć chwilę przed galopami. W końcu po przerwie zaglaopowaliśmy z kłusa. Turuś od raz się ożywił, a na dzień dobry strzelił baranka. Pogalopowałam go w obie strony kręcąc trochę wolt i robiąc jakieś lotne zmiany. Kiedy ogierek był już gotowy rozpoczęłam od łatwej części. Na małym torze wyskakaliśmy wszystko co do skoczenia było. Rozpoczęliśmy od podwójnego szeregu z niewielkich belek. Dla Turkusa takie niziutkie przeszkody to żaden problem i chętnie je pokonał. Mocnym galopem najechaliśmy na bankiet. Idealny skok. Następnie dość szeroki łuk i zeskok, a za nim rów z wodą do przeskoczenia. Zeskok Turek pokonał świetnie i tylko przy tym rowie się zawahał. Ale że zbyt wiele czasu nie mieliśmy pogoniłam go tylko łydką, a on skoczył, choć niewiele brakowało, by prawa zadnia noga osunęła się do wody. Zaraz za tą kombinacją był mostek do przeskoczenia. Najechałam na to mocniejszym galopem i skoczyliśmy gładko. Dalej w lewo i przegalopować przez wodę. Turkus dzielnie przez nią przegalopował, co sprawiło nam obojgu nie lada frajdę, bo było ciepło, a woda chłodna Ale z wody trzeba było przeskoczyć przez przeszkodą zwaną przez nas "budą" (gdyż z wyglądu przypomina psią budę, tylko troszkę dłuższa i szersza). Pogoniłam troszkę łydką, przytrzymałam ręką i Turek ładnie skoczył. Dalej pogalopowaliśmy w stronę lasu pokonując kolejną wodną przeszkodę. Turkus znowu dynamicznie przegalopował przez nią. Wjechaliśmy na chwilę do lasu i nakierowałam go na grzybki. Przeszkoda niełatwa ale ciekawa i przez część koni lubiana. Troszkę dodałam przed przeszkodą, gdyż Turkus nie należy do grzybowego fanclubu, a następnie wypchnęłam biodrem -Turek skoczył i to nawet z zapasem. Wyjeżdżając z lasu skoczyliśmy sobie przez przeszkodą zwaną u nas potocznie stajnią. Tej przeszkody Turkus już się nie obawiał i skoczył ją perfekcyjnie. Dalej mocny, szybki galop, a potem skok przez opony. I tu Turkus się zwahał, ale dodałam mu łydkę i powiedziałam - Stary! Przecież to kuce skaczą! Turkus w odpowiedzi po przeszkodzie strzelił z zadka i pogalopowaliśmy dalej. Najechaliśmy na kolejną poniakową przeszkodę stacjonatę z rowem. Turkus wręcz go przefrunął. Dalej najazd na kłodę, ładny skok, przegalopowanie przez wodę, a potem znowu skok przez klodę z drugiej strony. A potem mocny wyciągnięty galop i z górki na szereg z trzech niższych stacjonat. Tu między przeszkodami musiałam go trochę skracać, bo Turkus tak się wkręcił że foule robił gigantyczne. Dalej była jakby kłoda na rowie. Turkus skoczył to bardzo odważnie. Dalej najechaliśmy sobie na kłodę. Ale z tym akurat Turkus nie miał najmniejszego problemu. Na koniec najechaliśmy sobie na wóz z sianem. I choć na początku Turkus zrobił wielkie oczy to dopchnęłam go łydką i skoczył bardzo ładnie. Przeszłam więc do kłusa, pochwaliłam go, rozkłusowałam i przeszłam do stępa. Pojechaliśmy na spacer lasem, a potem obok padoków. Potem już prosto do stajni drogą między padokami. Do stajni trafiliśmy akurat na porę karmienia. Rozsiodłałam ogiera i poszłam z nim na myjkę. Tam wykąpałam go, potem ściągnęłam wodę ściągaczką, a potem poszłam na chwilę na słonko na trawkę. Kiedy ogier już w miarę wysechł wróciłam do stajni i posmarowałam mu kopyta smarem. Kiedy skończyłam wpuściłam go do boksu i dałam jabłko. Spojrzałam na zegarek - 13:35, minęło więc już ponad półgodziny od kiedy jesteśmy po treningu, toteż dałam mu już jeść - owies z granulatem i jeszcze jednym suplementem. Dorzuciłam jeszcze dwa pokrojone na ćwiartki jabłka, poklepałam ogierka i zostawiłam, by spokojnie zjadł. |
|