|
SK Cavallo - Stajnia Pauli SK Cavallo - Stajnia Pauli
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paula
Administrator
Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 16:06, 21 Lis 2006 Temat postu: *Kobalt, ogier (ujeżdżenie) |
|
|
Z człowiekiem
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Luzem
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Pod siodłem
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Imię: *Kobalt
Ksywa: Kobi
Znaczenie imienia: pierwiastek chemiczny
Rasa: haflinger
Matka: [link widoczny dla zalogowanych] [prv]
Ojciec: [link widoczny dla zalogowanych] [prv]
Bonitacja: 85 pkt
Licencja: posiada
Rodowód: posiada
Paszport: posiada
Wiek: 9 lat
Płeć: ogier
Wysokość w kłębie: 151 cm
Maść: izabelowata
Odmiany: łysina
Pochodzenie: Austria
Ulubiony przysmak: krakersy marchewkowe
Lubi: kontakt z człowiekiem
Nie lubi: zbyt długich treningów
Boi się: weterynarza
Stan zdrowia: bdb
Kondycja: db
Kontuzje i przebyte choroby: brak
Szczepiony: tak (tężec, grypa, equine herpes virus, wścieklizna)
Odrobaczony: tak (pasożyty wewnętrzne i zewnętrzne)
Werkowany: tak
Kuty: na przody
Tarnikowane zęby: tak
Preferencje: skoki (LL-P), western (pleasure, reining), hodowla, pokazy, dresaż (L-P)
Opis:
Ogier urodził się w Austrii, w małej prywatnej stajni prowadzonej przez Anglików. Jest po ujeżdżeniowo-hodowlanej matce, która na Austriackich czworobokach potrafiła popisać się świetnym rysunkiem i zgraniem z jeźdźcem. To po niej odziedziczył dość krępą budowę ale za to całkiem wydajny ruch. Ojciec natomiast to ogier westernowy, który robił karierę w trailu. W swej rodzimej stajni Kobalt niewiele robił. Przede wszystkim trenowano go w kierunku ujeżdżenia, a potem kilka razy wypuszczono go na parkur. Raz wziął też udział w reiningu z juniorką na grzbiecie, gdzie udało mu się zająć trzecie miejsce i pokonać wiele westernowych koni. Kobalt miał bardzo złą przemianę materii i wystarczył miesiąc lekkiej pracy, a Kobi roztył się jak cholera. No i w wieku lat ośmiu poszedł na sprzedaż i trafił do nas. Trafił do nas jako grubasek, którego pierwszym wyzwaniem w nowym domu było zbicie wagi, a potem sukcesywne starty w zawodach.
Kobalt nie wyróżnia się na pierwszy rzut oka spośród innych haflingerów. Ale pod siodłem od razu rzuca się w oczy. Jest ładnym, krągłym ogierkiem. Wydaje się, że może być dobrym materiałem genetycznym - świetny charakter u potomka gwarantowany.
Ogier sprawdza się zarówno w dresażu, skokach, jak i westernie. Chcieliśmy zrobić z niego wkkwistę ale przeszkody w terenie pokonuje znacznie gorzej. Jest jednak koniem bardzo chętnym do pracy. Jego zapał widać na każdym kroku. Jest też bardzo dobrym nauczycielem - cierpliwym, gorliwym i bardzo spokojnym. Co innego na padoku - tam wpada w trans i wyżywa się ile tylko da radę. W stosunku do ludzi jest bardzo otwarty - pozwala ciągnąć za grzywę, ogon, pozwala na sobie siadać, kiedy leży w boksie czy na padoku... Potrafi też kilka prostszych sztuczek, jak np. stanie dęba na komendę czy kładzenie się na komendę.
Na parkurze jest bardzo odważny i dokładny. Nie jest w stanie przejechać parkuru w jakimś zastraszającym tempie ale dokładności i chęci do skoków pozazdrości mu może niejeden duży koń.
W ujeżdżeniu też jest bardzo dokładny. Nie ma jakiegoś nadzwyczajnego ruchu ale przynajmniej nosi całkiem przyjemnie. Siedzi się na nim jak na kanapie. Do tego bardzo szybko i łatwo się zbiera, a także nie jest mu trudno się podstawić.
Na zawodach jest na początku nieco speszony - całe to zamieszanie, dużo nieznanych koni, nowe miejsce. Ale pod siodłem diametralnie się zmienia - nabiera pewności siebie. Nie jest zbyt ufny i pod siodłem nie polega jedynie na jeźdźcu. Bardziej stawia na siebie. W końcu bez niego jeździec byłby nikim.
Sprzęt
~Osiągnięcia~
* I miejsce w skokach klasy P u Tysi (kopyto)
* I miejsce w wystawie haflingerów u maddi
* I miejsce w wystawie haflingerów u Camomilli
* I miejsce w wystawie skokowych haflingerów u Nimfy
* I miejsce w wystawie haflingerów na H. Huzul
[link widoczny dla zalogowanych]
* II miejsce w wystawie na naj kuca na WKK Ichaha
[link widoczny dla zalogowanych]
* II miejsce w wystawie na naj haflingera na Karino.mylog.pl
* II miejsce w ujeżdżeniu klasy L dla kucy u Gniadej Klaczy
* II miejsce w skokach C pony na H. kalcyt
* III miejsce w wystawie na naj pony u Madziuchy06
* III miejsce w wystawie haflingerów u Kachy
* III miejsce w wystawie kuców u Czarnej
* III miejsce w wystawie haflingerów u Amazonki i Spanielki
* III miejsce w wystawie sportowych haflingerów u Nimfy
* III miejsce w wystawie kuców u Duśki
[link widoczny dla zalogowanych]
* III miejsce w wystawie koni w galopie u Daglezji
* IV miejsce w wystawie haflingerów u Maleństwa i Gaskonii
=> => => 17
1 x IV miejsce
7 x III miejsce
4 x II miejsce
5 x I miejsce
~Nagrody~
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Cena stanówki / nasienia mrożonego => 550 h / 225 h
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paula dnia Śro 15:33, 14 Maj 2008, w całości zmieniany 14 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Paula
Administrator
Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 14:29, 31 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Rodzaj treningu: skokowy
Miejsce treningu: [link widoczny dla zalogowanych]
Czas: ok. 1 h
Pogoda: nijaka ale cholernie ślisko
Poszłam do siodlarni po kuferek ze sprzętem, zgarnęłam kilka kostek cukru i skierowałam się do boksu haflingera. Minęłam boksy innych koni, zatrzymując się przy tych, które wyściubiały łebki (wiadomo - daj coś dobrego), aż w końcu doszłam do boksu Kobalta. Ogierek również wyglądał z boksu, a kiedy zobaczył, że idę właśnie do niego, wyciągnął szyjkę i zarżał przyjaźnie. Weszłam do boksu, poczęstowałam kostką cukru i ściągnęłam derkę i wzięłam się za czyszczenie. Stał cały czas grzecznie rozkoszując się szorowaniem - dolna warga zwisała, jedną zadnią nogę odciążył. Sprawiało mu to zdecydowanie dużą przyjemność. Aż żal było przestawać. Poklepałam ogierka i wróciłam do siodlarni po sprzęt. Po powrocie zaczęłam go siodłać - założyłam ochraniacze na cztery nogi, ogłowie, a potem czaprak i żel. Na koniec założyłam siodło, podpięłam popręg, narzuciłam derkę treningową, wyczyściłam kopyta i wyszliśmy z boksu. Przed stajnią przekonałam się, jak jest piekielnie ślisko - prawie zaliczyłam glebę, ku ogólnej uciesze Michała, który wyglądał ze stajni. Chciałam w niego rzucić batem ale uprzytomniłam sobie, że może mi się jeszcze przydać. Bat, oczywiście. Ruszyłam więc do najbliższej hali. Oczywiście przeszkody były pochowane - jakby inaczej... No trudno. Najpierw się rozprężymy, a potem może się ktoś napatoczy. Wsiadłam więc, zdjęłam derkę, kurtkę i ruszyliśmy stępem. W czasie tego luźnego stępika wpadłam na pomysł, by zadzwonić do Michała.
- Co robisz? - zapytałam.
- Robię sobie przerwę. - odpowiedział głos w słuchawce.
- Świetnie. - ucieszyłam się. - W takim razie, w ramach przerwy przyjdziesz i ustawisz mi kilka przeszkód. - Cisza w słuchawce.
- Chyba śnisz. - słyszę po chwili. - Nie mam zamiaru wychodzić na ten ziąb.
- Będziesz mnie o coś prosił. - warknęłam do słuchawki.
- No dobra, już dobra. Raz mogę coś dla Ciebie zrobić...
Wyłączyłam telefon, schowałam do kieszeni i nabrała wodze.
- No to Kobi, dalej, do pracy.
I ruszyliśmy kłusem. Na początku ogierek nieco drobił. Pojeździłam z nim na dużych kołach zaczynając od żucia z ręki. Potem nabrałam wodze na kontakt i pojeździłam z nim piętnasto - metrowe wolty. W tym czasie przyszedł już Michał.
- Co Ci postawić? - spytał.
- Najpierw drągi. - odpowiedziałam kręcąc pięćdziesiątą woltę. - A jeśli chodzi o przeszkody, to zdaję się na Twoją inwencję twórczą. Ponajeżdżałam kilka razy na drągi - Kobalt ładnie je przechodził. Najpierw w anglezowanym, potem w ćwiczebnym. I za każdym razem nie było problemu.
- Michał, przewróć mi te cavaletki na wyższe. - poprosiłam. I zaczęliśmy też trochę najeżdżać na podwyższone cavaletki. Choć na początku Kobi puknął i prawie przewrócił, to potem przechodził przez nie idealnie. Na koniec poprosiłam Michała, by postawił mi te cavaletki na galop. Michał postawił i poszedł po Heart'a. Ja w tym czasie zagalopowałam i chwilkę pogalopowałam go na woltach w obie strony. Potem zaczęłam najeżdżać na drążki. Z początku Kobi źle najechał i zrobił olbrzymią foule, tak, że wyszedł nieco z ustawienia. Powtórzyłam więc ćwiczenie na tą samą nogę. Tym razem dobrze. Pochwaliłam go więc i na drugą nogę. Tym razem dobrze. Przeszłam do kłusa i pokłusowałam go chwilę na piętnasto metrowym kole. Potem przeszłam na chwilę do stępa obejrzeć wypociny Michała. I muszę stwierdzić, że parkurek ustawił niczego sobie.
Zagalopowałam ze stępa. Najpierw najechałam na linię z dwóch przeszkód - stacjonaty (90 cm) i oksera (110 cm). Przed stacjonatką Kobi nieznacznie przyspieszył, a następnie odbił sie z niebywałą lekkością i miękko wylądował. Dalej najazd na tego okserka. No Kobalt ładnie się pdsatwił, dobrze pracował zadem, dzięki czemu kolejny skok był bezbłędny. Powtórzyłam najazd na tę linię ale z drugiej strony i od zadu strony. Czyli najpierw okser - ładny prosty najazd i dobry skok, a potem stacjonata - tutaj tupnął przed skokiem w wyniku czego puknął, ale na szczęście nie zrzucił. Dalej wykręciłam woltę szukając kolejnej przeszkody do skoczenia. Po wolcie wyjechałam na stacjonatę (110 cm) - dosyć sążną, nieco jaskrawą. Najazd na nią był dość krótki. Dodałam więc więcej łydki, odliczyłam foule i choć czułam, że ogierek ma spore wątpliwości do skoku przez tę przeszkodę, to jednak poprawnie skoczył. Za zakrętem skierowałam go na doubla (110 cm). Postanowiłam pokonać go z nieco mocniejszego najazdu. No i skok udał się świetnie. Dalej powtórzyłam skok na tę oczojebną stacjonatę, tyle, że z drugiej strony. I już wydawało się, że skok będzie bezbłędny, kiedy Kobi trącił belkę zadem. Niestety zrzutka. Zsiadłam więc, poprawiłam przeszkodę, wsiadłam i najechałam ponownie. Teraz znowu puknięcie ale drągi się trzymają. Więc teraz z uporem maniaka najeżdzałam to na stacjonatę, to na doubla. Skoczyliśmy te przeszkody po trzy razy każdą i kiedy w końcu było bezbłędnie skierowałam go na ostatnią przeszkodę - szereg. Dwuczłonowy szereg z dwóch metrowych okserków na jedną foule. Najazd dobrym galopem, dwie foule przed przeszkodą mocniejsza łyda i Hop!, dalej foula i hop! skoki bezbłędne. Nawet nie zauważyłam kiedy na halę przyszedł Michał z Heart'em i Paweł z Krystkiem. Oglądali skoki Kobiego z uwagą, chwaląc za technikę (głównie konia :]). Rzeczywiście Kobi, jak na haflingera ma naprawdę dobrą technikę skoku. Pokłusowałam go, a potem tylko postępowałam. Kobi naprawdę bardzo się postarał i byłam z niego bardzo zadowolona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|